Asana – jak robić, by było dobrze
Czy na pewno dobrze robię tę asanę?
Pewnie nieraz to pytanie pojawiło się w Twojej głowie. I pewnie zaraz za sobą pociągnęło kilka kolejnych typu: A jak wyglądam w tej asanie? Czy robię tak jak na zdjęciu? Dlaczego nie mogę dosięgnąć do podłogi? Dlaczego po tak długim czasie noga nadal się zgina, a plecy nie prostują?
Nie jesteś odosobniony w tych pytaniach. Wiele osób, stając na macie, ma przed sobą cel podążania ku jakiejś określonej formie identyfikowanej z asaną. I nie jest to takie złe, jeśli zdasz sobie sprawę, że nie do końca o jedną ustaloną formę tu chodzi.
Geometria ciała
Form może być wiele, jak wiele form przybierają nasze ciała. Jedne są bardziej strzeliste, inne trzymają się blisko ziemi. Jedne mają zwartość solidnego dębu, inne wiją się jak brzozowe witki. Tu krótkie ręce, tam nogi po szyję. Te wszystkie formy determinują kształt, jaki nasze jednostkowe ciało może przybrać, na jaki je zwyczajnie stać w asanie. Do tego dochodzi cały bagaż doświadczeń niesiony przez ciało: choroby, kontuzje czy wreszcie zaniedbania, które na starcie dają nam pewien repertuar możliwości. I to, czy finalnie przybrany przez nas kształt będzie bliski pozie zaprezentowanej na zdjęciu, nie jest takie ważne. Nam przecież zależy na czymś zupełnie innym. Na czymś, co można odnaleźć, sięgając w głąb siebie.
Wygoda i stabilność
Płyną z wnętrza, umiejętności odczuwania, śledzenia procesów dziejących się na powierzchni skóry, pod nią w tkankach miękkich, mięśniach, kościach… Obserwowanie ich i dostrajanie swojej praktyki, swego bycia na macie do sygnałów, jakie docierają z tych obszarów, pozwalają znaleźć harmonię. Harmonia ta to nic innego jak wygoda i stabilność, którymi B.K.S. Iyengar definiuje asanę. Bo w asanie mamy się czuć dobrze, nie jakby ktoś rozrywał nam biodra, łamał kręgosłup, czy próbował urwać głowę! Nie bądźmy żądni tak ekstremalnych doznań. Skupmy się na łagodnej, współczującej dla samych siebie, ale coraz głębszej pracy. Wychodźmy z nadmiernej niewygody, bliskiej kontuzji. W niewygodzie szukajmy wygody.
Jak to zrobić?
Szukaj oparcia w ciele, na początku w stopach. Bo naturalnie stoimy właśnie na nich. To stopy, a następnie całe nogi dają nam ugruntowanie i zakorzenienie. Równomierne rozkładany ciężar ciała pozwala złapać balans i daje energię do uniesienia reszty ciała. A kiedy ciało jest stabilne, oddech się uspokaja, wysiłek znika, a myśli zwalniają.
Uciekaj od ostrego bólu. Nie rywalizuj z osobą obok na macie. Nie rywalizuj też ze sobą. Obserwuj reakcje organizmu – ciała i umysłu – i pozwalaj, by ciało i umysł powoli adaptowało się do nowego. Obserwuj oddech i w trakcie praktyki asan podążaj za nim. Niech oddech zmiękcza to, co w naszym ciele twarde. Rozluźnia to, co napięte. Wzmacnia to, co wiotkie.
Z szacunkiem podchodź do swojego ciała. Nie szukaj w asanie czegoś nadzwyczajnego, a zwyczajnie poczuj w niej siebie.